-Spokojnie
Amando, to tylko Penelopa.-uspokoił mnie Simon.
-Właśnie
dziewczynko, to tylko ja, nie masz powodu do ob…-zaczęła dziewczyna, ale
zamilkła gdy dokładnie mi się przyjrzała-Szybki jesteś Arthur, kto by pomyślał, że akurat ty,
najrozsądniejszy z całej watahy tak
szybko zostaniesz ojcem.
-Wiesz
co? Będzie mi brakować twojego niewyparzonego języka.-rzucił mój ukochany.
-Ale
jak to? Gdzie się niby wybieracie?
-Przenosimy
się do Wirginii, mieszka tam moja rodzina, a tutaj raczej nic nas nie trzyma. Mamy
tylko więcej kłopotów i natrętnych ludzi na karku.
-W
takim razie życzę wam szczęścia na nowej drodze życia.-odpowiedziała chłodno,
po czym z wysoko podniesioną głową opuściła
nasz dom. Chwilę później wykręcając się patrolem, Simon również wyszedł.
-Zajmę
się pakowaniem, do zobaczenia wszystkim.-odezwałam się po dłuższej chwili ciszy
i ruszyłam po schodach na piętro. Będąc już w swojej sypialni, ułożyłam się
plecami na łóżku i westchnęłam głęboko. Ta cała przeprowadzka była dla mnie okropieństwem
i chciałam, by stało się coś, przez co nie moglibyśmy jej wprowadzić w życie. Z
drugiej jednak strony, miałabym w końcu możliwość wyjścia gdzieś dalej niż
obszar naszej posesji. Arthur uparł się, że jeśli moi dawni znajomi zobaczą w
jakim jestem stanie, to będą wiedzieli iż to dziecko Logana. Jak dla mnie
przesadzali i to zdrowo, ale co ja się będę wykłócać.
Po
chwili leniuchowania zabrałam się w
końcu za to, po co tu weszłam, mianowicie pakowanie. Wyciągnęłam stare pudełka
po jakimś sprzęcie RTV i zaczęłam wkładać drobiazgi od pamiątek rodzinnych,
które zdążyłam poukładać w niektórych kątach po kosmetyki. Na koniec do dwóch
walizek włożyłam wszystkie moje ubrania, które przy okazji posegregowałam, by wyrzucić
niepotrzebne. W międzyczasie mój chłopak
zabrał się za swoje rzeczy i gdy skończyłam, zostawiłam go, po czym wzięłam
gorącą kąpiel i położyłam spać w dawnej sypialni.
*
Obudziło mnie głośne łomotanie
do drzwi frontowych domu, które nie chciało ustać oraz natarczywy dźwięk dzwonka.
Stoczyłam się z łóżka nadal zaspana, po czym zeszłam na parter i otworzyłam wrota,
a mój mózg dopiero po chwili skojarzył kim są niezapowiedziani goście. Z tyłu ubrany
w garnitur stał wysoki, dobrze zbudowany brunet po czterdziestce, obok niego
niska, zielonooka kobieta w zbliżonym wieku, a przed nimi dwóch chłopaków w
moim wieku. Byli to Renata, Dylan oraz Andre i Logan Wert. Dziwnie się
poczułam, stojąc przed nimi w piżamie, z dość sporym, ciążowym brzuszkiem.
-Kto
to Amando?-usłyszałam za sobą głos ukochanego i w tamtej chwili nie martwiłam
się swoimi podejrzeniami o zdradę, chciałam by mnie mocno do siebie przytulił,
co po chwili zrobił.
-Państwo
chyba pomylili domy.-odpowiedziałam, chcąc zamknąć im drzwi przed nosem, ale
mój były zdążył wsunąć but.
-Nie
wydaje mi się kochanie.-rzucił sarkastycznie wspomniany wcześniej brunet.
-Panno
Cole, chcemy tylko wyjaśnić kilka kwestii, związanych z… prawdopodobnie naszym
wnukiem.-wtrąciła pani Wert.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Na rozpoczęcie roku szkolnego oddaje rozdział w wasze ręce. Mam nadzieję, że wam się spodoba mimo, że ostatnio cierpię na brak weny i nie wychodzi mi za bardzo nic. Zdziwieni obrotem sytuacji? Planowałam ten moment od początku tego opowiadania, więc mam nadzieję, że jako tako wyszedł. Pozdrawiam i udanego roku szkolnego życzę! Niestety zaczynam go dopiero w następny poniedziałek, takie uroki zawodówki:( Może jestem dziwna, ale... ja chcę na zajęcia! Do następnego!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz