-Spokojnie
Amando, to tylko Penelopa.-uspokoił mnie Simon.
-Właśnie
dziewczynko, to tylko ja, nie masz powodu do ob…-zaczęła dziewczyna, ale
zamilkła gdy dokładnie mi się przyjrzała-Szybki jesteś Arthur, kto by pomyślał, że akurat ty,
najrozsądniejszy z całej watahy tak
szybko zostaniesz ojcem.
-Wiesz
co? Będzie mi brakować twojego niewyparzonego języka.-rzucił mój ukochany.
-Ale
jak to? Gdzie się niby wybieracie?
-Przenosimy
się do Wirginii, mieszka tam moja rodzina, a tutaj raczej nic nas nie trzyma. Mamy
tylko więcej kłopotów i natrętnych ludzi na karku.
-W
takim razie życzę wam szczęścia na nowej drodze życia.-odpowiedziała chłodno,
po czym z wysoko podniesioną głową opuściła
nasz dom. Chwilę później wykręcając się patrolem, Simon również wyszedł.
Obudziło mnie głośne łomotanie
do drzwi frontowych domu, które nie chciało ustać oraz natarczywy dźwięk dzwonka.
Stoczyłam się z łóżka nadal zaspana, po czym zeszłam na parter i otworzyłam wrota,
a mój mózg dopiero po chwili skojarzył kim są niezapowiedziani goście. Z tyłu ubrany
w garnitur stał wysoki, dobrze zbudowany brunet po czterdziestce, obok niego
niska, zielonooka kobieta w zbliżonym wieku, a przed nimi dwóch chłopaków w
moim wieku. Byli to Renata, Dylan oraz Andre i Logan Wert. Dziwnie się
poczułam, stojąc przed nimi w piżamie, z dość sporym, ciążowym brzuszkiem.
-Zajmę
się pakowaniem, do zobaczenia wszystkim.-odezwałam się po dłuższej chwili ciszy
i ruszyłam po schodach na piętro. Będąc już w swojej sypialni, ułożyłam się
plecami na łóżku i westchnęłam głęboko. Ta cała przeprowadzka była dla mnie okropieństwem
i chciałam, by stało się coś, przez co nie moglibyśmy jej wprowadzić w życie. Z
drugiej jednak strony, miałabym w końcu możliwość wyjścia gdzieś dalej niż
obszar naszej posesji. Arthur uparł się, że jeśli moi dawni znajomi zobaczą w
jakim jestem stanie, to będą wiedzieli iż to dziecko Logana. Jak dla mnie
przesadzali i to zdrowo, ale co ja się będę wykłócać.
Po
chwili leniuchowania zabrałam się w
końcu za to, po co tu weszłam, mianowicie pakowanie. Wyciągnęłam stare pudełka
po jakimś sprzęcie RTV i zaczęłam wkładać drobiazgi od pamiątek rodzinnych,
które zdążyłam poukładać w niektórych kątach po kosmetyki. Na koniec do dwóch
walizek włożyłam wszystkie moje ubrania, które przy okazji posegregowałam, by wyrzucić
niepotrzebne. W międzyczasie mój chłopak
zabrał się za swoje rzeczy i gdy skończyłam, zostawiłam go, po czym wzięłam
gorącą kąpiel i położyłam spać w dawnej sypialni.
*

-Kto
to Amando?-usłyszałam za sobą głos ukochanego i w tamtej chwili nie martwiłam
się swoimi podejrzeniami o zdradę, chciałam by mnie mocno do siebie przytulił,
co po chwili zrobił.
-Państwo
chyba pomylili domy.-odpowiedziałam, chcąc zamknąć im drzwi przed nosem, ale
mój były zdążył wsunąć but.
-Nie
wydaje mi się kochanie.-rzucił sarkastycznie wspomniany wcześniej brunet.
-Panno
Cole, chcemy tylko wyjaśnić kilka kwestii, związanych z… prawdopodobnie naszym
wnukiem.-wtrąciła pani Wert.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Na rozpoczęcie roku szkolnego oddaje rozdział w wasze ręce. Mam nadzieję, że wam się spodoba mimo, że ostatnio cierpię na brak weny i nie wychodzi mi za bardzo nic. Zdziwieni obrotem sytuacji? Planowałam ten moment od początku tego opowiadania, więc mam nadzieję, że jako tako wyszedł. Pozdrawiam i udanego roku szkolnego życzę! Niestety zaczynam go dopiero w następny poniedziałek, takie uroki zawodówki:( Może jestem dziwna, ale... ja chcę na zajęcia! Do następnego!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz