*
Siedzieliśmy
w salonie i czekaliśmy na braci Brion, którzy mieli przyjechać lada moment. Tak
bardzo stęskniłam się za tym małym szkrabem!
Koło 1330 pod dom zajechał samochód chłopaków, a chwile
później po domu rozniosły się szybkie kroki.
-Amanda!-wykrzyknął malec, rzucając się w moje
ramiona. Podniosłam go i okręciłam nas wokół, aż mój chłopak chrząknął.
-A za mną to nie tęskniłeś?
-Oczywiście, że tak! Bardzo, bardzo tęskniłem!
Czemu was tak długo nie było?
-Spędzaliśmy czas z moją mamą, wiesz ona teraz
przez dłuższy czas nie przyjedzie, chciałam się nią nacieszyć.-powiedziałam do
nadal wtulającego się we mnie chłopca.
*
Kolejne
trzy miesiące minęły mi bardzo szybko, dziecko rozwijało się prawidłowo, naukę
kontynuowałam jako nauczanie domowe, a William był przeszczęśliwy, że będzie
wujkiem. Akurat jest piątek, Arthur od kilku dni chodzi poddenerwowany i nikt
nie chce mi powiedzieć dlaczego. Siedzę sobie przed domem, wygrzewając się w
ciepłych promieniach słońca, gdy nagle słychać w oddali szybkie kroki kilku
osób. Otwieram oczy, kierując swój wzrok w stronę krańca polany, w kierunku
domu biegnie ośmiu mocno umięśnionych chłopaków. Postanawiam szybko wejść do
domu, gdyż czuje od nich zagrożenie i już mam otworzyć drzwi, gdy ktoś łapie
mnie w pasie. Zostałam odciągnięta, chłopak który mnie trzyma, prowadzi mnie do
jak mi się wydaje ich przywódcy, który
wygląda jakoś znajomo.
-Kogo my tu mamy?-zawołał brunet, po czym
przybliżył swoją twarz do mnie i wciągnął mój zapach. Zawarczał głośno, przez
co się delikatnie skuliłam i spojrzałam na jego twarz.
-Hej chłopcy, toż to laska mojego braciszka,
źle trafiłaś skarbie.-ostatnie słowa wysyczał cicho.
-Jakiego bra…-nie zdążyłam dokończyć, gdyż ten
patafian mocno mnie uderzył z liścia.
-Nie pozwoliłem ci mówić suko! Może braciszek
ci pozwala na samowolkę, ale nie jestem nim więc masz czekać aż ci pozwolę
mówić! A teraz powiedz mi grzecznie gdzie on jest?
-Powinien być w domu, współczuje ci, gdy się
dowie, że podniosłeś na mnie rękę to da ci nieźle popalić.
-Zejdź trochę z tonu, bo chyba znów się
zapominasz. Ej, Arthur! Mam tu coś, co chyba należy do ciebie, więc lepiej do
mnie zejdź!-krzyknął, po czym przyciągnął mnie do siebie, unieruchamiając mi
ręce za plecami. Kilka minut później z budynku, od którego byliśmy oddaleni
jakieś sto metrów, wybiegli wszyscy chłopcy, oprócz Willa i Setha.
-Zostaw ją Alan! Wszyscy wiemy, że to o mnie
ci chodzi, nie mieszaj jej do tego!
________________________________________________
No to tak, przepraszam za dłuższą nieobecność. Miałam brak weny, więc dopiero dziś ubrałam to wszystko jakoś w słowa. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba, wiem, krótki, ale za to jeszcze w tym tygodniu wstawię znów. Do bohaterów doszła nowa postać właśnie Alana. Będzie on pokazywał się przez pewien czas, a później zobaczymy jak sprawa się potoczy. Zaczynając pisać to opowiadanie miałam plan, a aktualnie on się trochę pozmieniał więc sama nie wiem jak się do końca sprawy potoczą, chyba w końcu pójdę na żywioł. Miłego dnia życzę i do napisania! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz