Zgodnie
z poleceniem mojego chłopaka załatwiłam wszystkie sprawy w łazience, ubrałam w
coś wygodnego i zeszłam do jadalni, gdzie czekał już na mnie. Po zjedzonym
posiłku, założyliśmy buty i samochodem Arthura pojechaliśmy w mało znanym mi
kierunku. W pewnym momencie zawiązał mi
oczy opaską i jechaliśmy chwilę, by następnie wejść do pomieszczenia pełnego
ludzi oraz zapachów jedzenia, które już mi nie przeszkadzały tak jak rano. Nagle wziął mnie na ręce, wsadził w uszy
słuchawki z bardzo głośno lecącą muzyką i gdzieś mnie zaniósł, czułam tylko na
przemian zimny wiaterek oraz ciepło pomieszczeń. W końcu posadził mnie na
jakimś fotelu, ale nie mogłam zdjąć opaski, zaczynało mnie to już wprawdzie
irytować. Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś chciał mną rządzić! Kilka godzin później,
które mocno mi się dłużyły, wyniósł mnie z tego pomieszczenia i zataszczył
gdzieś indziej. Przez te przeklęte słuchawki słyszałam tylko piosenkę Little Mix- Salute, tak swoją drogą na początku była nawet fajna. W końcu po kolejnej
godzinie(chyba), zabrał słuchawki oraz opaskę, a moim oczom ukazał się mały
domek. Podeszliśmy do drzwi i już miałam go zapytać, o co chodzi, gdzie mnie
zabrał, gdy w progu zobaczyłam wysoką brunetkę z widocznym już brzuszkiem.
-Mama!-wykrzyknęłam, rzucając się w jej
stronę, jednakże w ostatnim momencie się opamiętałam i tylko lekko ją
przytuliłam.
-Co ty tu robisz skarbie, myślałam, że nie
chciałaś tu przyjeżdżać?-zapytała równie zdziwiona jak ja.
-Też nie miałam pojęcia o swoim przyjeździe,
to miała być krótka wycieczka, ale jak widzę mój chłopak chciał mnie zaskoczyć.
-To jednak jesteś z tym Loganem, czy nie?-zapytała
mama, a ja zauważyłam grymas na twarzy ukochanego.
Spojrzała
na mojego towarzysza i chyba go poznała, bo jego też szybko przytuliła, po czym
zaprosiła nas do środka. Chłopak wniósł torbę z rzeczami, której nie widziałam
wcześniej i usiedliśmy w salonie. Razem zrobiłyśmy herbatę, położyłam ciastka i
zaczęliśmy rozmawiać na temat przeszłości.
-…a pamiętasz jak wtedy kuzyn Jack wygłupiał
się i nagle uderzyłaś go w czułe miejsce, by tylko przestał robić z siebie
idiotę? Jak na sześciolatkę miałaś mocnego kopa.-wy buchnęła głośnym śmiechem
moja rodzicielka, a z nią mój ukochany.
-Ta jasne, śmiejcie się dalej, ja zaraz wrócę.-rzuciłam,
wstając, a Arthur momentalnie spoważniał.
-Źle się czujesz?-zapytał zmartwiony.
-Po prostu muszę do łazienki, to chyba nic
złego, nie?-odpowiedziałam z irytacją w głosie. Może i było to słodkie z jego
strony, ale nie byłam przyzwyczajona do ciągłej troski. Poza tym miałam dziwne
wahania nastroju, co było dziwne, ale najwyraźniej wilkołaki mają je wcześniej
i to trochę utrudnia niektóre sprawy. Tak więc udałam się w stronę wspomnianego
wcześniej pomieszczenia, wcześniej słysząc pytanie mojej matki, na które
usłyszałam „jest teraz trochę nerwowa, ale to zrozumiałe…”. Gdy wróciłam,
panowała kompletna cisza, którą przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.
-Ile razy mam powtarzać, żebyś zamykała drzwi,
tyle złodziei się kręci w okolicy.-rzucił Kellan, ale umilkł, gdy zobaczył nas,
po czym szeroko się uśmiechnął i przytulił po kolei.-Nie wiedziałem, że będziemy mieli
gości, gdybym wiedział to urwał bym się wcześniej z pracy.
-To był taki spontaniczny wyjazd.-odezwał się
Arthur.
-To może powiecie w końcu czemu jesteś taka
nerwowa kochanie, coś się stało?-zapytała rodzicielka, nerwowo na mnie
spoglądając.
-Nooo…na początku to proszę żebyś się nie
denerwowała, bo w twoim stanie to może tylko zaszkodzić mojej siostrze albo
bratu. Atakpozatymtojestemwciąży.-powiedziałam na jednym wydechu i spuściłam
głowę.
-Czekaj, co?!-wykrzyknęła mama, raptownie
wstając, kucając przede mną i podnosząc mój podbródek. Próbowałam unikać jej wzroku,
ale w końcu się poddałam.-Będę babcią?-rzuciła już ciszej.
-Taak. Raczej tak.-zaśmiałam się nerwowo pod
koniec wypowiedzi.
-Nie za wcześnie? Ile wy się znacie, dwa
miesiące?
-Tyle że to nie…
-To nie jest ważne ile się znamy tylko, że się
kochamy i tak poza tym to dowiedzieliśmy się o tym wczoraj, taka malutka
wpadka.-przerwał mi natychmiast ukochany, przytulając mnie do swojej klatki
piersiowej.
-W takim razie gratulacje, ale będziesz miała
problem ze skończeniem szkoły…
-Może pójść do niej później albo skorzystać z
nauczania domowego, są różne możliwości.-wtrącił znów Wolf.
Resztę
wieczoru przegadaliśmy na tematy neutralne, gdyż nie chcieliśmy rozmawiać o
mojej ciąży. W gruncie rzeczy sądziłam, że gorzej to przyjmą, tylko dręczyła
mnie jedna sprawa. Czemu on powiedział, że to dziecko jest jego, skoro nie
jest? Postanowiłam, że zapytam go oto, gdy będziemy sami. Około 2200
ja i moja mama zaczęłyśmy przysypiać, więc nasi mężczyźni zanieśli nas do
sypialni, Arthur poczekał, aż się umyje, po czym sam zrobił to samo i
położyliśmy się do łóżka.
-Czemu powiedziałeś, że to ty jesteś ojcem?-zapytałam
zmęczonym głosem, spoglądając w jego oczy.
-Ojcem nie musi być osoba, która je spłodziła,
tylko ta, która będzie się nim zajmować, a jak na razie to jestem dobrym
kandydatem na to miano. Poza tym trochę dziwnie by to wyglądało w ich oczach. Wolałem
uniknąć zbędnych pytań i tłumaczeń. Chyba że nie chcesz bym był jego tatą?-odpowiedział
ze smutkiem w oczach.
-Oczywiście że chcę, lepszego kandydata nie
mogłam sobie wymarzyć, ale dziecko to duży obowiązek i nie sądziłam, że ty…
-Okej rozumiem, oczywiście może mieć moje
nazwisko, co?
-Jeszcze mamy czas żeby martwić się czymś
takim, na razie skupmy się na teraźniejszości, a przyszłość zostawmy w spokoju.
Poza tym chce mi się spać. Czy to normalne, że jestem taka zmęczona i mam te
całe humorki?
-Z tego co dowiedziałem się od Aleks to tak, a
poza tym to kazała ci przekazać, że masz się nie denerwować, dbać o siebie i
przyjść niedługo do jej gabinetu. Musi ci jeszcze jakieś badania porobić, żeby
mieć pewność, że wszystko w porządku. –wyszeptał mi na ucho, gładząc mój
brzuch, co było bardzo przyjemne. Mruknęłam tylko sennie „mmhm” i odleciałam
całkowicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz