Następny dzień zapowiadał się fantastycznie, słońce
świeciło, było ciepło i zero chmur na niebie, wprost idealna pogoda na długie
zakupy. Mama podjechała po mnie około 8 rano, wybrałyśmy się do innego miasta,
by pochodzić po centrum handlowym i spędzić dzień jak matka z córką.
Kupiłam
sobie kilka par spodni, trochę bluz, bluzek i sweterków, do tego dodatki. Moja rodzicielka
również nie próżnowała, więc do domu chłopców wróciłam o godzinie 1718.
-Uważaj jak jedziesz i zadzwoń jak dojedziecie
do Chicago, a tak w ogóle to masz o siebie dbać, bo tam do ciebie przyjadę.-pogroziłam
jej palcem, po czym uścisnęłam i wysiadłam z auta.
Weszłam
do domu, ściągnęłam buty w korytarzu i poszłam na górę, by rozpakować zakupy. Po
chwili do mojego pokoju wparowali chłopcy, którzy mieli groźne miny.
-Mieliśmy mieć gości, zapomniałaś?-rzucił
Arthur.
-Co ja mam wspólnego z waszymi gośćmi?
-To, że przyszli, by pomóc w twoich
treningach, a ty nie wróciłaś na czas.
-Byłam z mamą na zakupach, przecież wiecie, że
już przez długi czas jej nie zobaczę!
-Właśnie dla tego musisz poćwiczyć
samokontrolę, zbyt łatwo jest cię zezłościć. Teraz przebierz się w jakieś
stare, luźne ubrania, których nie będzie ci szkoda porwać i widzimy się na tarasie
za pięć minut.
Tak
jak powiedział, przebrałam się, związałam włosy w wysokiego kucyka i poszłam w
wyznaczone miejsce, gdzie wszyscy już czekali. Jedynym zaskoczeniem dla mnie był
widok wrednej blondynki ze szkoły o imieniu Savannah Lancaster i jej starszej
siostry Penelopy Green. Szkolna diwa najwyraźniej też się mnie nie spodziewała,
bo jej mina wyrażała szok i niedowierzanie.
-Co ona tu robi Arthur?!-zapytała.
-To ona będzie ćwiczyć, widzę że się znacie,
to nawet lepiej.
Poszliśmy
wszyscy za dom, gdzie rozciągała się równa polanka, chłopcy stanęli dalej, a ja
z Savannah mierzyłam się wzrokiem.
-Pierwsze szkolenie polegać będzie na tym, że
mimo kąśliwych uwag koleżanki, nie możesz pozwolić, by wściekłość tobą zawładnęła.
Możesz liczyć do dziesięciu, szybko oddychać, ale masz pozostać w tej postaci,
w której jesteś, okej to zaczynaj Sava!-poinstruował mnie Simon.
-Okej, to może zgadnij co dzisiaj w nocy robił
twój kochaś Logan…czas minął, obracał niejaką Ashley Timothy, po tym jak
obiecywał ci wierność.
-To co robi Wert nie jest moją sprawą od
wczorajszego południa, wymyśl coś lepszego.
-Czyżby z tobą zerwał? W końcu przejrzał na
oczy, już myślałam, że oślepł od tej twojej brzydoty. Urodę to ty po tatusiu odziedziczyłaś,
tak samo brzydka buźka jak jego, poza tym słyszałam, że był zboczeńcem. Mamusia
nie lepsza, puszczała się na prawo i lewo, aż w końcu zostawiła ciebie z ojcem.
Może pójdziesz w jej ślady, co?-powiedziała drwiącym tonem.
-Mam brać przykład z ciebie? Przyznaj, ilu
facetów z naszego miasta już cię zaliczyło, co?
-Ty wredna suko!-wykrzyknęła i zanim zdążyłam
cokolwiek powiedzieć, podniosła mnie za koszulkę do góry.
-Savi spokój, to ona miała tracić cierpliwość,
nie ty.-rzuciła jej siostra, zjawiając się nagle przy nas i pomagając mi stanąć
z powrotem na ziemi.
-Ładnie Amando, tylko uważaj lepiej do kogo
pyskujesz, wampir to nie najlepszy przeciwnik dla samotnej, młodej wilczycy,
takiej jak ty.-powiedział Arthur po czym ogłosił koniec pierwszych zajęć.
Dziewczyny
wróciły do swojego domu po drugiej stronie miasta, a my siedliśmy w salonie i
oglądaliśmy film. Około 2321 poszliśmy do swoich sypialni,
przygotowałam się do szkoły, gdyż miałam się tam w końcu pokazać, umyłam,
ubrałam i zasnęłam w moim wygodnym łóżku.
*
Budzik
zadzwonił o godzinie 730, załatwiłam wszystkie poranne czynności,
ubrałam się, uczesałam i zeszłam do kuchni, by zjeść i zapakować sobie drugie śniadanie. Przy
stole siedzieli już wszyscy chłopcy, więc się do nich dosiadłam, biorąc
składniki do zrobienia kanapek, zjadłam i włożyłam talerz do zmywarki.
Jechaliśmy podzieleni na dwa samochody, mój oraz chłopaków, u mnie jechali Seth,
Niall oraz Nick.
Gdy
wjeżdżaliśmy na szkolny parking, ludzie dziwnie się na nas patrzyli, różne
emocje mogłam wyczytać z ich twarzy, między innymi ciekawość, zachwyt, złość, a
w przypadku moich(teraz już byłych) przyjaciół-zdziwienie i smutek.
Zaparkowałam auto na moim stałym miejscu, by po chwili je opuścić i razem z
pasażerami udać się do reszty, która zaparkowała trochę dalej. Idąc w stronę
budynku, Niall z Nickiem opowiadali nam różne żarty, przez co cała nasza grupka
głośno się śmiała, zwracając tym samym na nas uwagę wszystkich. Chłopcy odebrali
swoje plany lekcji z sekretariatu, więc poszliśmy pod szafki, by -w moim
przypadku- zostawić niepotrzebne książki i sprawdzić jakie mamy wspólne lekcje.
-To tak, historie masz z Simonem, angielski z
Niall’em oraz mną, trygonometria-Michael, chemia-Nick, później lunch, historia
sztuki-Simon, Seth, wiedza o systemie politycznym ja, Michael i Simon.-powiedział
do mnie Arthur, widocznie usatysfakcjonowany.-Jakby coś się działo to
interweniujcie chłopcy, a ty Amando lepiej żebyś trzymała się z daleka od osób,
które mogą cię zdenerwować, tyczy się to także tych twoich znajomych.
-Obiecuje być grzeczna do końca zajęć w
szkole.-powiedziałam uśmiechając się łobuzersko, na co chłopcy zgromili mnie
wzrokiem-No okej, będę naprawdę grzeczna, kto chce siedzieć ze mną na lekcjach?
-Na tych lekcjach, na których jest z tobą jeden
z nas to z nim siedzisz, a resztę obgadamy między sobą. No więc tak jak wcześniej chłopcy, możecie
rozmawiać z innymi, ale nie spoufalać za bardzo, w razie ANMG szybka ewakuacja.-rzucił
szybko alfa.
-Co to jest to całe ANMG?-zapytałam.
-Atak nagłej miłosnej gorączki, tak określamy
zakochanie, u wilków jest inaczej niż u ludzi, my zakochujemy się bez pamięci,
coś jak w Zmierzchu, z tą różnicą, że my wiemy co się z nami dzieje i mamy nad
sobą kontrolę. Po prostu przy tej osobie
czujemy się wspaniale, a gdy jesteśmy daleko czujemy pustkę, ból i czasami
wpadamy w obłęd, czasami zdarzają się samobójstwa, gdy ktoś kogo kochasz nic do
ciebie nie czuje. Wszystko zależy od osoby i jej wytrzymałości psychicznej. Dobra,
musimy już iść Niall, trygonometria czekać nie będzie.-zakończył i wszyscy
rozeszliśmy się do swoich klas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz