Obudziło mnie te
przeklęte słońce, które świeciło prosto w moją twarz. Przed oczami miałam znów
sceny z mojego sennego koszmaru, ojciec, ja, las i w końcu kilku tajemniczych chłopaków.
W końcu zmusiłam się do otworzenia oczu, ale gdy już to zrobiłam, przeżyłam
szok.
-Co do cholery?!-rzuciłam,
gdyż pomieszczenie, w którym przebywałam, nie wyglądało ani trochę znajomo.
Spojrzałam
na swoje ciało i zauważyłam, że ubrana jestem w nie swoje ciuchy, gdyż dresy
jakie posiadałam miały kolor różowy lub niebieski. Próbowałam sobie przypomnieć
co robiłam zanim zasnęłam, ale przed moimi oczami widziałam jedynie ten
straszny sen. Nagle na fotelu po przeciwnej stronie pokoju, coś się poruszyło,
gdy skierowałam tam swój wzrok, zobaczyłam małego chłopca. Nie spuszczając go z
oczu, wstałam i podeszłam do niego bliżej.
-Arthur!!!-krzyknął
malec i skulił się na swoim miejscu.
Zmarszczyłam brwi
oraz nos i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Kilka minut później do
pomieszczenia wpadło sześciu chłopaków,
którzy byli mi dziwnie znajomi. Lustrowałam ich po kolei wzrokiem, aż doszłam
do ostatniego, który wyglądał dokładnie jak ten ze snu, tym razem był jednak
ubrany w czarne spodnie-rurki, granatową bluzę oraz białe buty sportowe.
Podszedł do mnie powoli, uśmiechając się przyjacielsko, ale ja szybko się od
niego odsunęłam i zaczęłam ciągnąć lekko za moje włosy, szybko przy tym
oddychając.
-Spokojnie, nie ma
powodu do histerii, zaraz ci wszystko wyjaśnimy i będzie dobrze.-odezwał się w
końcu brunet.
-Ja dalej śnie, to
wszystko to tylko moja chora wyobraźnia, teraz pewnie śpię sobie po imprezie i zaraz obudzi mnie
Logan.-zaczęłam mówić, po czym uszczypnęłam się w ramię.
-Wydaje mi się, że
nic takiego się nie stanie, jesteś teraz w naszym domu i to nie jest sen. Chodź
z nami na dół to ci wszystko wyjaśnimy.
Gdy nie widzi z mojej strony
żadnego sprzeciwu, bierze mnie za rękę i wyprowadza z pomieszczenia, po czym
kieruje się do salonu. Siadam posłusznie na fotelu, jego przyjaciele, wraz z
chłopcem umiejscawiają się na kanapie, a on kuca przede mną i dokładnie
obserwuje każdy mój ruch.
-Zacznijmy może od
tego, że wszyscy tu obecni byli kiedyś w takiej samej sytuacji jak ty. Dlatego my
jesteśmy tu i chcemy ci pomóc, zwłaszcza że nikt ci nic nie powiedział o tym
kim jesteś. Może najpierw ci się przedstawimy, ja jak już się pewnie domyślasz
jestem Arthur Wolf.
-Ja nazywam się Simon Crush, drugi zaraz po nim.
- Michael Lutz.-powiedział
blondyn z szarymi oczami.
-Niall Liow, najbardziej uroczy z nich
wszystkich.-rzucił uśmiechnięty, niebieskooki, farbowany blondyn.
-Nick McKellan, najniższy rangą w stadzie,
dawniej najnowszy nabytek stada.-wymamrotał nieśmiało ciemny brunet z piwnymi
oczami.
-Seth Brion, a ten młody to mój brat William.
-Amanda Cole, o co tu w ogóle chodzi?-zapytałam
słabym głosem.
-Miałaś ostatnio jakieś spotkanie z dzikim
zwierzęciem?
-Jak wracałam do domu to z lasu wyleciał wilk
i zostałam przez niego ugryziona, ale nie rozumiem co to ma wspólnego z tą
sytuacją.
-Ten „wilk” jak go nazwałaś, tak naprawdę był
wilkołakiem i przez niego teraz sama nim jesteś. Pewnie byłaś niedawno chora,
wysoka gorączka, ból mięśni, wrażliwość na światło. To był pierwszy etap
przemiany, nie wszyscy go przeżywają i dochodzą do zmiany w wilka, miałaś dużo
szczęścia. Pierwszy raz przemieniasz się podczas pełni, ale później nie jest ci
potrzebna, wystarczy tylko iskierka złości, by uwolnić wilka, więc będziesz
musiała potrenować to z którymś z nas. O wczorajszą sprawę z ojcem nie musisz
się martwić, policja już była w twoim domu, nikomu nie przyjdzie na myśl, że
zrobił to człowiek. Dzwoniliśmy do naszych ludzi i poinformowaliśmy ich, że
znaleźliśmy cię i zabraliśmy do domu. Policja poinformowała twoją rodzinę,
która powinna już być w drodze, a tak w ogóle mam coś twojego.-rzucił i
zagwizdał głośno.
Po chwili obok mnie, na podłodze siedział
piesek, którego dostałam na urodziny. Arthur podniósł go i położył na moich
kolanach, przez co malec zaczął merdać ogonkiem oraz wpatrywać we mnie tymi
swoimi szarymi ślepkami. Pogłaskałam go, a on polizał moją dłoń i zeskoczył z nóg.
-Nie widziałam was nigdy w mieście, to wy
jesteście ci nowi ze starego domu w lesie.
-A ty chodzisz tu do szkoły, może mogła byś nas
po niej oprowadzić jak już do niej pójdziesz?
-Dobrze, ale co ja mam przyjaciołom
powiedzieć?
-I tu mamy problem, rozumiesz chyba, że nasze
istnienie jako wilkołaki musi zostać między nami tu obecnymi? Większość z nas
nie ma rodziny ani przyjaciół, wszystko zostaje w stadzie. Nie możemy cię
zmusić do takiego poświęcenia, ale lepiej by było, dla nich jak i dla nas, bo
może ich spotkać śmierć, nie koniecznie z twojej ręki.
-Czyli muszę ich spławiać i trzymać na dystans
dla ich własnego dobra, tak?
-Oczywiście, nie możesz im także pokazać, że
coś jest nie tak, bo zaraz zaczną się pytania. Najlepiej trzymaj się zawsze
blisko nas, my ci pomożemy, w końcu jesteśmy jak rodzina.
- Właśnie siostrzyczko, trzymaj się nas, a
wszystko się ułoży!-wykrzyknął ten cały Niall.
-Leżeć Nialler, zaraz pojedziemy do twojego domu i
pomożemy doprowadzić twój dom do porządku. Chodź, weź ze sobą psa, bo jeszcze
trochę i Seth go zagryzie.
Jak
powiedział tak też zrobiliśmy, wzięłam szczeniaka i pojechaliśmy samochodem Simona. Po około 10 minutach podjechaliśmy pod mój dom, gdzie drzwi były otwarte
i świeciło światło w salonie. Weszłam ostrożnie
do środka, a za mną reszta i udałam się do wymienionego wcześniej pomieszczenia.
Na kanapie, siedziała moja mama, która płakała w ramię jakiegoś faceta, z tego
co się zdążyłam zorientować był to ten jej nowy mąż. Mężczyzna coś jej szepnął
na ucho, po czym odwróciła się w naszą stronę, wstała i szybko podbiegła,
obejmując mnie mocno.
-Nawet nie wiesz jak strasznie się martwiłam
skarbie, nie było cię w domu. Przykro mi z powodu twojego ojca, wiem, że go
mocno kochałaś. Przepraszam, że byłam taką złom matką, ale teraz to się zmieni,
zamieszkasz z nami i będziesz mogła urządzić swój pokój jak tylko będziesz chciała.-mówiła
jak najęta, ciągle płacząc.
Arthur
posłał mi wymowne spojrzenie, po czym pokiwał przecząco głową, a ja już
wiedziałam, nici z planów mojej matki. Gdy już się ode mnie odsunęła, otarła
łzy i kiwnęła w stronę mężczyzny, który momentalnie do nas podszedł.
-Kochanie, to jest Kellan Dall mój obecny mąż.
Kell to Amanda, moja córka.
-Miło mi w końcu cię poznać, dużo o tobie
słyszałem.
-Nie mogę tego samego powiedzieć. Mamo bo jest
taka sprawa, ja nie mogę wyjechać, jest środek roku szkolnego, nie dam rady
nadrobić zaległości jeśli mnie przeniesiesz.
-Pogadamy o tym później, a teraz może
przedstawisz nam swoich kolegów, co?
-Jestem Arthur proszę pani, a to Seth, Simon,
Niall, Nick oraz Michael. Niedawno się tu wprowadziliśmy i znamy tylko pani
córkę.
-Nie musisz mówić do mnie pani, Liliana jestem.
Może zostaniecie na obiedzie?
-Z przyjemnością.
Mama zajęła się obiadem, a chłopcy rozmową z
moim ojczymem, ja za to pobawiłam się z psem. Po posiłku dowiedziałam się, że
pogrzeb ma się odbyć następnego dnia i obgadaliśmy sprawę mojego pobytu tutaj. Z
tego co ustaliliśmy, miałam zamieszkać z chłopcami, a mama i jej mąż mieli
wrócić do siebie, oczywiście zobowiązała się wpłacać mi pieniądze na konto,
które miałam założone przez ojca kilka lat temu.
-A teraz chcieliśmy ci przekazać wspaniałą
nowinę, za pięć miesięcy zostaniesz starszą siostrą!
-Ale jak?
-Sami nie mogliśmy w to uwierzyć, ale jednak,
problem jest w tym, że muszę bardzo teraz uważać. Nie będziemy mogli cię
odwiedzać przez pewien czas.
-Spokojnie mamo, najważniejsze że wszystko w
porządku i nie ma żadnego zagrożenia.
-Właśnie to powtarzam jej cały czas, a ona się
nie słucha. Cały czas mówiła, że będziesz wściekła jak się o tym dowiesz.-wtrącił
Kellan ze śmiechem.
-Ja się cieszę, zawsze chciałam mieć
rodzeństwo, tylko że bardziej chciałam starszego brata, ale trudno. Jak je
nazwiecie?
-Jeszcze o tym nie myśleliśmy, masz może
jakieś podpowiedzi?-zapytała mama.
-Nathaniel albo Aleksandra jest śliczne, nie
mogę się doczekać, aż je zobaczę.
-A jak tam ci się z tym twoim Loganem układa
córcia? Może go zaprosisz do nas na noc?
-Lepiej nie mamo, sprawy z Loganem zostawmy w
spokoju.
-Dobrze, ale teraz może chodźmy już spać,
późno się zrobiło. Chcecie zostać na noc chłopcy?
-My powinniśmy już wracać do siebie,
przyjedziemy jutro, żeby wam pomóc. Dobranoc.-powiedział Arthur, wstając i żegnając
z moją rodziną, a mnie przytulili wszyscy po kolei, po czym wyszli.
Poszłam
na górę, wzięłam prysznic, ubrałam się w piżamę i zasnęłam w moim wygodnym
łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz