Tekst

Proszę o komentarze. Dla ciebie to tylko chwila, dla mnie ogromna motywacja.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 5



            Obudziło mnie te przeklęte słońce, które świeciło prosto w moją twarz. Przed oczami miałam znów sceny z mojego sennego koszmaru, ojciec, ja, las i w końcu kilku tajemniczych chłopaków. W końcu zmusiłam się do otworzenia oczu, ale gdy już to zrobiłam, przeżyłam szok.
-Co do cholery?!-rzuciłam, gdyż pomieszczenie, w którym przebywałam, nie wyglądało ani trochę znajomo.
             Spojrzałam na swoje ciało i zauważyłam, że ubrana jestem w nie swoje ciuchy, gdyż dresy jakie posiadałam miały kolor różowy lub niebieski. Próbowałam sobie przypomnieć co robiłam zanim zasnęłam, ale przed moimi oczami widziałam jedynie ten straszny sen. Nagle na fotelu po przeciwnej stronie pokoju, coś się poruszyło, gdy skierowałam tam swój wzrok, zobaczyłam małego chłopca. Nie spuszczając go z oczu, wstałam i podeszłam do niego bliżej.
-Arthur!!!-krzyknął malec i skulił się na swoim miejscu.

              Zmarszczyłam brwi oraz nos i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Kilka minut później do pomieszczenia wpadło sześciu  chłopaków, którzy byli mi dziwnie znajomi. Lustrowałam ich po kolei wzrokiem, aż doszłam do ostatniego, który wyglądał dokładnie jak ten ze snu, tym razem był jednak ubrany w czarne spodnie-rurki, granatową bluzę oraz białe buty sportowe. Podszedł do mnie powoli, uśmiechając się przyjacielsko, ale ja szybko się od niego odsunęłam i zaczęłam ciągnąć lekko za moje włosy, szybko przy tym oddychając.
-Spokojnie, nie ma powodu do histerii, zaraz ci wszystko wyjaśnimy i będzie dobrze.-odezwał się w końcu brunet.
-Ja dalej śnie, to wszystko to tylko moja chora wyobraźnia, teraz pewnie śpię sobie  po imprezie i zaraz obudzi mnie Logan.-zaczęłam mówić, po czym uszczypnęłam się w ramię.
-Wydaje mi się, że nic takiego się nie stanie, jesteś teraz w naszym domu i to nie jest sen. Chodź z nami na dół to ci wszystko wyjaśnimy.
                Gdy nie widzi z mojej strony żadnego sprzeciwu, bierze mnie za rękę i wyprowadza z pomieszczenia, po czym kieruje się do salonu. Siadam posłusznie na fotelu, jego przyjaciele, wraz z chłopcem umiejscawiają się na kanapie, a on kuca przede mną i dokładnie obserwuje każdy mój ruch.
-Zacznijmy może od tego, że wszyscy tu obecni byli kiedyś w takiej samej sytuacji jak ty. Dlatego my jesteśmy tu i chcemy ci pomóc, zwłaszcza że nikt ci nic nie powiedział o tym kim jesteś. Może najpierw ci się przedstawimy, ja jak już się pewnie domyślasz jestem Arthur Wolf.
-Ja nazywam się  Simon Crush, drugi zaraz po nim.
- Michael Lutz.-powiedział blondyn z szarymi oczami.
-Niall Liow, najbardziej uroczy z nich wszystkich.-rzucił uśmiechnięty, niebieskooki, farbowany blondyn.
-Nick McKellan, najniższy rangą w stadzie, dawniej najnowszy nabytek stada.-wymamrotał nieśmiało ciemny brunet z piwnymi oczami.
-Seth Brion, a ten młody to mój brat William.
-Amanda Cole, o co tu w ogóle chodzi?-zapytałam słabym głosem.
-Miałaś ostatnio jakieś spotkanie z dzikim zwierzęciem?
-Jak wracałam do domu to z lasu wyleciał wilk i zostałam przez niego ugryziona, ale nie rozumiem co to ma wspólnego z tą sytuacją.
-Ten „wilk” jak go nazwałaś, tak naprawdę był wilkołakiem i przez niego teraz sama nim jesteś. Pewnie byłaś niedawno chora, wysoka gorączka, ból mięśni, wrażliwość na światło. To był pierwszy etap przemiany, nie wszyscy go przeżywają i dochodzą do zmiany w wilka, miałaś dużo szczęścia. Pierwszy raz przemieniasz się podczas pełni, ale później nie jest ci potrzebna, wystarczy tylko iskierka złości, by uwolnić wilka, więc będziesz musiała potrenować to z którymś z nas. O wczorajszą sprawę z ojcem nie musisz się martwić, policja już była w twoim domu, nikomu nie przyjdzie na myśl, że zrobił to człowiek. Dzwoniliśmy do naszych ludzi i poinformowaliśmy ich, że znaleźliśmy cię i zabraliśmy do domu. Policja poinformowała twoją rodzinę, która powinna już być w drodze, a tak w ogóle mam coś twojego.-rzucił i zagwizdał głośno.

                 Po chwili obok mnie, na podłodze siedział piesek, którego dostałam na urodziny. Arthur podniósł go i położył na moich kolanach, przez co malec zaczął merdać ogonkiem oraz wpatrywać we mnie tymi swoimi szarymi ślepkami. Pogłaskałam go, a on polizał moją dłoń i zeskoczył z nóg.  
-Nie widziałam was nigdy w mieście, to wy jesteście ci nowi ze starego domu w lesie.
-A ty chodzisz tu do szkoły, może mogła byś nas po niej oprowadzić jak już do niej pójdziesz?
-Dobrze, ale co ja mam przyjaciołom powiedzieć?
-I tu mamy problem, rozumiesz chyba, że nasze istnienie jako wilkołaki musi zostać między nami tu obecnymi? Większość z nas nie ma rodziny ani przyjaciół, wszystko zostaje w stadzie. Nie możemy cię zmusić do takiego poświęcenia, ale lepiej by było, dla nich jak i dla nas, bo może ich spotkać śmierć, nie koniecznie z twojej ręki.
-Czyli muszę ich spławiać i trzymać na dystans dla ich własnego dobra, tak?
-Oczywiście, nie możesz im także pokazać, że coś jest nie tak, bo zaraz zaczną się pytania. Najlepiej trzymaj się zawsze blisko nas, my ci pomożemy, w końcu jesteśmy jak rodzina.
- Właśnie siostrzyczko, trzymaj się nas, a wszystko się ułoży!-wykrzyknął ten cały Niall.

-Leżeć  Nialler, zaraz pojedziemy do twojego domu i pomożemy doprowadzić twój dom do porządku. Chodź, weź ze sobą psa, bo jeszcze trochę i Seth go zagryzie.
                Jak powiedział tak też zrobiliśmy, wzięłam szczeniaka i pojechaliśmy samochodem Simona. Po około 10 minutach podjechaliśmy pod mój dom, gdzie drzwi były otwarte i świeciło światło w salonie.  Weszłam ostrożnie do środka, a za mną reszta i udałam się do wymienionego wcześniej pomieszczenia. Na kanapie, siedziała moja mama, która płakała w ramię jakiegoś faceta, z tego co się zdążyłam zorientować był to ten jej nowy mąż. Mężczyzna coś jej szepnął na ucho, po czym odwróciła się w naszą stronę, wstała i szybko podbiegła, obejmując mnie mocno.
-Nawet nie wiesz jak strasznie się martwiłam skarbie, nie było cię w domu. Przykro mi z powodu twojego ojca, wiem, że go mocno kochałaś. Przepraszam, że byłam taką złom matką, ale teraz to się zmieni, zamieszkasz z nami i będziesz mogła urządzić swój pokój jak tylko będziesz chciała.-mówiła jak najęta, ciągle płacząc.
                Arthur posłał mi wymowne spojrzenie, po czym pokiwał przecząco głową, a ja już wiedziałam, nici z planów mojej matki. Gdy już się ode mnie odsunęła, otarła łzy i kiwnęła w stronę mężczyzny, który momentalnie do nas podszedł.
-Kochanie, to jest Kellan Dall mój obecny mąż. Kell to Amanda, moja córka.
-Miło mi w końcu cię poznać, dużo o tobie słyszałem.
-Nie mogę tego samego powiedzieć. Mamo bo jest taka sprawa, ja nie mogę wyjechać, jest środek roku szkolnego, nie dam rady nadrobić zaległości jeśli mnie przeniesiesz.
-Pogadamy o tym później, a teraz może przedstawisz nam swoich kolegów, co?
-Jestem Arthur proszę pani, a to Seth, Simon, Niall, Nick oraz Michael. Niedawno się tu wprowadziliśmy i znamy tylko pani córkę.
-Nie musisz mówić do mnie pani, Liliana jestem. Może zostaniecie na obiedzie?

-Z przyjemnością.

                  Mama zajęła się obiadem, a chłopcy rozmową z moim ojczymem, ja za to pobawiłam się z psem. Po posiłku dowiedziałam się, że pogrzeb ma się odbyć następnego dnia i obgadaliśmy sprawę mojego pobytu tutaj. Z tego co ustaliliśmy, miałam zamieszkać z chłopcami, a mama i jej mąż mieli wrócić do siebie, oczywiście zobowiązała się wpłacać mi pieniądze na konto, które miałam założone przez ojca kilka lat temu.

-A teraz chcieliśmy ci przekazać wspaniałą nowinę, za pięć miesięcy zostaniesz starszą siostrą!
-Ale jak?
-Sami nie mogliśmy w to uwierzyć, ale jednak, problem jest w tym, że muszę bardzo teraz uważać. Nie będziemy mogli cię odwiedzać przez pewien czas.
-Spokojnie mamo, najważniejsze że wszystko w porządku i nie ma żadnego zagrożenia.
-Właśnie to powtarzam jej cały czas, a ona się nie słucha. Cały czas mówiła, że będziesz wściekła jak się o tym dowiesz.-wtrącił Kellan ze śmiechem.
-Ja się cieszę, zawsze chciałam mieć rodzeństwo, tylko że bardziej chciałam starszego brata, ale trudno. Jak je nazwiecie?
-Jeszcze o tym nie myśleliśmy, masz może jakieś podpowiedzi?-zapytała mama.
-Nathaniel albo Aleksandra jest śliczne, nie mogę się doczekać, aż je zobaczę.
-A jak tam ci się z tym twoim Loganem układa córcia? Może go zaprosisz do nas na noc?
-Lepiej nie mamo, sprawy z Loganem zostawmy w spokoju.
-Dobrze, ale teraz może chodźmy już spać, późno się zrobiło. Chcecie zostać na noc chłopcy?
-My powinniśmy już wracać do siebie, przyjedziemy jutro, żeby wam pomóc. Dobranoc.-powiedział Arthur, wstając i żegnając z moją rodziną, a mnie przytulili wszyscy po kolei, po czym wyszli.
                Poszłam na górę, wzięłam prysznic, ubrałam się w piżamę i zasnęłam w moim wygodnym łóżku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz