Obudziłam się około 1300, umyłam
się, ubrałam i zeszłam na dół do kuchni, był 23 października 2013 roku. Za
tydzień miałam mieć osiemnaste urodziny, więc szykowałam imprezę dla znajomych
ze szkoły, tata nawet powiedział, że ulotni się na ten czas do znajomych.
Jeszcze tylko rok, skończę szkołę i wyjeżdżam z tego miasta. Nie zrozumcie mnie źle, dobrze mi tu, ale
chciała bym zwiedzić trochę świat, a przynajmniej Amerykę. Tak więc siedziałam
sobie w domu, gdy zadzwoniła do mnie Lena i poprosiła o spotkanie. Wzięłam
torebkę, wsiadłam w samochód i pojechałam do centrum miasteczka, udając się do
naszej ulubionej knajpki. Ona już siedziała przy naszym stałym stoliku pijąc
zimną cole.
-Hej Lena, o co chodziło?-zapytałam siadając
obok niej.
-Ktoś remontuje stary dom w lesie, Zuzy ojciec
pracuje jako budowlaniec, więc widziała właściciela.-zaczęła piszczeć
przyjaciółka.
-I co z tego, że go widziała?
-A to, że to jest taki przystojniak, ona ma
jego zdjęcie na komórce, ma może z dwadzieścia lat, jak nie mniej.
-Z tego co wiem to masz już chłopaka i ja też.
-Z tego co mówiła to wprowadza się dzień po
twoich urodzinach.
-Słuchaj Lena, może ty myślisz o innych
facetach, gdy masz swojego, ale nie ja, więc zrozum, że mnie nie interesują
nowi uczniowie płci męskiej. Jeśli tylko tyle masz mi do powiedzenia to już
sobie idę.-powiedziałam podnosząc się z miejsca, ale dziewczyna pociągnęła mnie
z powrotem.
-Kiedy zaczynamy planować imprezę? Wiesz że
trzeba rozdać ulotki w poniedziałek, bo do piątku trzeba wszystko załatwić? Pytałam
już Michael’a, zgodził się być DJ-em!
-W poniedziałek rano dam ci je, zrobione i
gotowe do rozdania. Myśleniem o imprezie
już się zajęłam, tata idzie do znajomych na całą noc, jedzenie oraz napoje
opłacone, trzeba je będzie tylko przywieźć, dekoracje gotowe do powieszenia i
jak widzisz wszystko okej. Teraz muszę już iść do domu, bo tata niedługo wróci,
a miałam dziś obiad zrobić, pa, do poniedziałku!
Wyszłam z kawiarni i wstąpiwszy do sklepu po
składniki potrzebne mi do zrobienia posiłku, wróciłam do domu. Reszta weekendu
minęła mi spokojnie, zrobiłam zaproszenia, z pomocą ojca oczywiście i
przyszykowałam się do poniedziałkowego sprawdzianu z hiszpańskiego. Jest już drugi semestr, niedługo koniec roku,
wakacje i ostatnia klasa!
~*~
Poniedziałek był słoneczny i ciepły, ubrałam
więc coś akurat na tą pogodę, zjadłam śniadanie i pojechałam do szkoły. Tym razem
dotarłam pięć minut przed dzwonkiem, więc dałam szybko zaproszenia Lenie, Loganowi
oraz André i poszłam szybko na
hiszpański. Po dzwonku pani Gonzales rozdała nam karteczki. Mieliśmy podpisać
części ciała, rodzaj odzieży i przetłumaczyć kilka zwrotów typu –„W którym roku
skończysz studia?” oraz dialog. Męczyłam
się z tym przez całą lekcję i miałam nadzieję, że dobrze mi poszło. Razem z przyjaciółmi oraz chłopakiem
rozdaliśmy wszystkie zaproszenia i wróciłam do domu.
~*~
Kilka
kolejnych dni minęło mi na szykowaniu przyjęcia oraz szukaniu kreacji dla mnie
i mojej przyjaciółki. Więc gdy nastał piątek, cieszyłam się, że już nic praktycznie
nie muszę robić. Tata pozwolił mi nie iść do szkoły, więc mogłam upewnić się,
że dekoracje zostaną należycie przez niego rozmieszczone. Wszystko miało zacząć
się o 2040, ale znając ludzi przyjdą wcześniej, więc Lena z
chłopakami przyjdą koło 1900 i przyniosą zapasy alkoholu(o których
ojciec nie ma pojęcia) na całą noc. Sam wspomniany o 1700 wybiera się
do znajomych z innego miasta i wraca dopiero w sobotę wieczorem, co daje nam
kilka godzin na sprzątnięcie bałaganu. Ja i moja przyjaciółka ubrałyśmy się
stosownie i razem z naszymi chłopakami witaliśmy gości. Około 2100
dom był pełen rozszalałych nastolatków,
którzy zdążyli się trochę napić i tańczyli beztrosko dosłownie wszędzie,
jedynym miejscem gdzie nikogo nie było pozostawało piętro domu. Dostałam dużo
prezentów, wspaniały tort i świetnie się bawiłam, nie obyło się bez kilku
toastów na moją cześć, więc można powiedzieć, że byłam już nieźle wstawiona na
początku zabawy. W pewnym momencie całkowicie urwał mi się film, a co za tym
idzie niczego nie pamiętałam, za to rano obudziłam się w swoim własnym łóżku. Jedynym
zaskoczeniem było dla mnie to, że nie byłam w nim sama, a z Loganem i wszystko
było by może dobrze, gdybym nie zorientowała się, że nie mam na sobie żadnych
ubrań. Gdy tylko się poruszyłam mój
chłopak przytrzymał mnie, kładąc swoją rękę na moje nagie biodra.
-Gdzie się wybierasz kochanie?-zapytał
zachrypniętym od spania głosem i zaczął całować moją szyję.
-Powiedz proszę, że nie uprawialiśmy seksu.
-Nie pamiętasz tego? Muszę powiedzieć, że
byłaś cudowna, jak na taki stan upojenia.
-Była bym w lepszym humorze, gdybym coś z
wczoraj pamiętała.-warknęłam cicho, wyswobadzając się z jego objęć i zawinięta
w kołdrę poszłam do łazienki.
W
głowie miałam totalny mętlik, do tego dochodził potworny kac i zmęczenie, więc
wzięłam długi gorący prysznic. Ubrałam się w dresy, uczesałam włosy w luźnego
koka i wróciłam do sypialni.
-Wstawaj, ubieraj się i wracaj do domu, ja
muszę tu jeszcze posprzątać.
-Mogę ci pomóc, chyba nie jesteś zła za to, że
jako twój chłopak uprawiałem z tobą seks?
-Mieliśmy z tym poczekać aż oboje będziemy
gotowi, chciałam chociaż pamiętać, ale ty jak zwykle robisz to co ci się żywnie
podoba! Wynoś mi się z mojego domu i nie pokazuj się na oczy!-wykrzyczałam i
rzuciłam w niego jego ubraniami.
- Dobrze, dam ci trochę czasu na ochłonięcie,
widzimy się w poniedziałek.-powiedział naciągając na siebie koszulkę i próbował
mnie pocałować, ale mu się wyrwałam.
Gdy
wyszedł, rzuciłam się na łóżko i odetchnęłam głęboko, chcąc pozbyć się
ogarniającej mnie złości. Kilka minut później zeszłam na dół do kuchni, gdzie
unosił się zapach świeżej kawy i jajecznicy. Przy stole siedziała Lena ze swoim
chłopakiem, którzy dziwnie na mnie spojrzeli gdy weszłam.
-Jak tam po imprezie? Albo może powiedz, czemu
twój Romeo tak szybko wyszedł z domu i nawet się z nami nie pożegnał?-zapytała
dziewczyna.
-Śpieszyło mu się. Zrobiłaś może trochę tej
swojej jajecznicy dla mnie?
-W nocy musiało być ostro, skoro ty taka
głodna jesteś, zazwyczaj tylko jabłko brałaś.
-Jakoś tak ostatnio więcej jem, to chyba
dobrze, nie? Smacznego tak w ogóle.
Po
zjedzonym posiłku zabraliśmy się całą trójką za ogarnianie tego całego syfu. Skończyliśmy
koło 1523 i moi towarzysze
wrócili do swoich domów, a ja ułożyłam się na kanapie w salonie, oglądając
telewizję. Około godziny 1800, wrócił mój tata i od razu poszedł do
swojego pokoju. Chwile później wrócił na dół i zniknął w kuchni.
-Kochanie, chodź tu szybciutko!-rzucił,
bełkotliwym głosem, jakby był pijany.
Poszłam więc do pomieszczenia, w którym mój
rodzic przebywał i zastałam go opierającego się o szafki z pudełkiem w rękach. Podeszłam
do niego, wręczył mi je i czekał aż otworzę. Podniosłam wieczko i moim oczom
ukazał się mały, słodki piesek. Rzuciłam się ojcu na szyję i mocno go
przytuliłam, składając na jego policzku buziaka. Nagle poczułam jak jego ręce
przenoszą się na moje pośladki, więc chciałam delikatnie się odsunąć, ale nie
mogłam się wyrwać z jego objęć. Zaczęłam się szarpać i przyniosło to jakiś
skutek, bo chociaż się trochę od niego oderwałam.
-Nie szarp się słoneczko, nie zrobię ci nic
złego.-powiedział, przyciskając mnie do szafki.
---------------------------------------------------------------------
Dawno nie dodawałam rozdziału. Można winić za to moją mamę oraz brak weny, który dał mi się we znaki. Ale w końcu po całym dzisiejszym dniu pisania oddaje ten oto rozdział w wasze ręce, mam nadzieję, że wam się spodoba i skomentujecie. Prosiła bym chociaż o buźkę, by wiedzieć ile was czyta i czy opłaca się dalej kontynuować tą historie. Dla was to przecież kilka kliknięć, a dla mnie mocna motywacja do dalszego pisania. Tak więc kończę tą najdłuższą jak do tej pory notkę, do następnej!:-)
Świetnie piszesz...tak lekko się to czyta
OdpowiedzUsuń