Tekst

Proszę o komentarze. Dla ciebie to tylko chwila, dla mnie ogromna motywacja.

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 1



Jak  zwykle musiałam się spóźnić, akurat na biologie, facet mnie chyba zabije. Było już po dzwonku na pierwszą lekcje, biegłam spóźniona do klasy pana Lockwood’a i zastanawiałam się  jak tym razem zareaguje. Cała zdyszana wbiegłam do klasy, w której nauczyciel pisał właśnie na tablicy temat dzisiejszych zajęć. Wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku, poprawiłam więc tylko nerwowo torebkę i się odezwałam.

-Przepraszam za spóźnienie panie Lockwood, ale zepsuł  mi się samochód i musiałam czekać na tatę.

-Zostajesz po lekcjach młoda panno i pomagasz woźnemu, siadaj na miejsce.

Usiadłam na moim stałym miejscu, czyli ostatnia ławka pod oknem i rozpakowałam się, zerkając na  siedzącą obok mnie Lenę. Większość lekcji miałyśmy razem, więc nie było problemu z towarzystwem. Przeżyłam jakoś tą i kilka następnych lekcji, aż przyszedł czas na długą przerwę. Ruszyłyśmy w stronę szkolnej stołówki, gdzie czekali na nas nasi wspaniali chłopcy.
-Hej kochanie, stęskniłem się przez weekend. Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj?-zapytał Logan.
-Nie mogę, spóźniłam się na lekcję do Lockwood’a i teraz muszę zostać po lekcjach, by pomóc woźnemu, ale chętnie pójdę z tobą jutro.
-Wiesz no…ja mam jutro trening i jakąś kolacje ze wspólnikami ojca, więc…-powiedział zmieszany.

-Nic nie szkodzi, pójdziemy innym razem.-rzuciłam, dając mu buziaka.

-Może poczekać na ciebie, no wiesz po lekcjach?
-Nie trzeba.
                Zjedliśmy spokojnie i wróciliśmy na zajęcia, czas dłużył mi się w nieskończoność, ale w końcu przyszedł koniec. Teraz już tylko musiałam wytrzymać z woźnym i mogłam wracać do domu. Nie było jakiejś wielkiej roboty, właściwie to musiałam siedzieć i słuchać ciekawych opowiadań z życia wziętych. 
                Około godziny 1700 pan Henryk puścił mnie wreszcie do domu, więc szybkim krokiem ruszyłam. Droga, którą musiałam iść położona była przy małym lasku. Miejsce to napawało mnie strachem już od najmłodszych lat, więc na tym odcinku trasy przyśpieszyłam znacznie. Nagle usłyszałam szelest w pobliskich krzakach, po chwili wyszedł z nich duży szary wilk. Przeszył mnie spojrzeniem, zawarczał i rzucił się w moim kierunku, nie zdążyłam nawet zareagować, a już wbił kły w moją lewą rękę. Na szczęście znad przeciwka nadjechał samochód i wystraszony wilk uciekł w stronę lasu, zostawiając mnie leżącą na poboczu. Ludzie z pojazdu podbiegli do mnie, starając się pomóc, zadzwonili po pogotowie i zostałam przewieziona do szpitala. Lekarz oczyścił ranę, założył szwy i pozwolił wyjść, tym razem jednak zadzwoniłam po Logana.
Przyjechał po piętnastu minutach, był przestraszony i wypytywał czemu wylądowałam w szpitalu. Nie wiem czemu, ale nie powiedziałam mu o wilku, coś mi podpowiadało, żeby zachować to dla siebie. Odwiózł mnie do domu, odprowadził nawet pod same drzwi, pocałował i odszedł. Wcześniej zajechaliśmy do apteki, więc wykupiłam tabletki, które zapisał mi lekarz i teraz weszłam do pokoju by je odłożyć. Na moje szczęście zastrzyk znieczulający jeszcze działał, więc wzięłam prysznic, odrobiłam lekcje i ułożyłam się do snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz