Jak zwykle musiałam się spóźnić, akurat na
biologie, facet mnie chyba zabije. Było już po dzwonku na pierwszą lekcje,
biegłam spóźniona do klasy pana Lockwood’a i zastanawiałam się jak tym razem zareaguje. Cała zdyszana
wbiegłam do klasy, w której nauczyciel pisał właśnie na tablicy temat
dzisiejszych zajęć. Wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku, poprawiłam
więc tylko nerwowo torebkę i się odezwałam.
-Przepraszam za spóźnienie panie Lockwood, ale
zepsuł mi się samochód i musiałam czekać
na tatę.
-Zostajesz po lekcjach młoda panno i pomagasz
woźnemu, siadaj na miejsce.
Usiadłam na moim stałym miejscu, czyli
ostatnia ławka pod oknem i rozpakowałam się, zerkając na siedzącą obok mnie Lenę. Większość lekcji miałyśmy
razem, więc nie było problemu z towarzystwem. Przeżyłam jakoś tą i kilka
następnych lekcji, aż przyszedł czas na długą przerwę. Ruszyłyśmy w stronę
szkolnej stołówki, gdzie czekali na nas nasi wspaniali chłopcy.
-Hej kochanie, stęskniłem się przez weekend. Może
wyskoczymy gdzieś dzisiaj?-zapytał Logan.
-Nie mogę, spóźniłam się na lekcję do Lockwood’a
i teraz muszę zostać po lekcjach, by pomóc woźnemu, ale chętnie pójdę z tobą
jutro.
-Wiesz no…ja mam jutro trening i jakąś kolacje
ze wspólnikami ojca, więc…-powiedział zmieszany.
-Nic nie szkodzi, pójdziemy innym razem.-rzuciłam,
dając mu buziaka.
-Może poczekać na ciebie, no wiesz po
lekcjach?
-Nie trzeba.
Zjedliśmy
spokojnie i wróciliśmy na zajęcia, czas dłużył mi się w nieskończoność, ale w
końcu przyszedł koniec. Teraz już tylko musiałam wytrzymać z woźnym i mogłam
wracać do domu. Nie było jakiejś wielkiej roboty, właściwie to musiałam
siedzieć i słuchać ciekawych opowiadań z życia wziętych. Około godziny 1700 pan Henryk puścił mnie wreszcie do domu, więc szybkim krokiem ruszyłam. Droga, którą musiałam iść położona była przy małym lasku. Miejsce to napawało mnie strachem już od najmłodszych lat, więc na tym odcinku trasy przyśpieszyłam znacznie. Nagle usłyszałam szelest w pobliskich krzakach, po chwili wyszedł z nich duży szary wilk. Przeszył mnie spojrzeniem, zawarczał i rzucił się w moim kierunku, nie zdążyłam nawet zareagować, a już wbił kły w moją lewą rękę. Na szczęście znad przeciwka nadjechał samochód i wystraszony wilk uciekł w stronę lasu, zostawiając mnie leżącą na poboczu. Ludzie z pojazdu podbiegli do mnie, starając się pomóc, zadzwonili po pogotowie i zostałam przewieziona do szpitala. Lekarz oczyścił ranę, założył szwy i pozwolił wyjść, tym razem jednak zadzwoniłam po Logana.
Przyjechał
po piętnastu minutach, był przestraszony i wypytywał czemu wylądowałam w
szpitalu. Nie wiem czemu, ale nie powiedziałam mu o wilku, coś mi podpowiadało,
żeby zachować to dla siebie. Odwiózł mnie do domu, odprowadził nawet pod same
drzwi, pocałował i odszedł. Wcześniej zajechaliśmy do apteki, więc wykupiłam
tabletki, które zapisał mi lekarz i teraz weszłam do pokoju by je odłożyć. Na moje
szczęście zastrzyk znieczulający jeszcze działał, więc wzięłam prysznic,
odrobiłam lekcje i ułożyłam się do snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz